Antoon van Dyck

Autoportret (National Portrait Gallery)


null

Poszliśmy we trójkę z Courtauld do National Portrait Gallery. Chciałem pokazać Ericowi i Mikołajowi Autoportret van Dycka. Właśnie ogłoszono publiczną zbiórkę na zakup tego obrazu, który inaczej pojechałby za ocean. To piękny owalny wizerunek, delikatny, bez ostentacji i pozy, malarz patrzy intensywnie na nas, czyli patrzy w lustro, gdy maluje siebie, to jest subtelnie i przejmująco ukazana Sztuka Malowania. Postanowiliśmy kupić ten autoportret Anglikom i wszystkim miłośnikom malarstwa, miłośnikom pamięci zapisanej w National Portrait Gallery (a w każdym razie pomóc w tej transakcji). Włożyliśmy do przygotowanych przez galerię kopert banknoty i wrzuciliśmy do skarbonki ustawionej przed obrazem. Okazało się później, że nasza akcja zakończyła się sukcesem, inni też dopisali, zebrano potrzebne 10 milionów funtów, obraz zostanie w National Portrait Gallery, będziemy tam mieli piękną pamiątkę naszego londyńskiego spotkania. Zaszliśmy jeszcze do XVIII‑wiecznych portretów, Ericowi spodobał się szczególnie Autoportret młodziutkiego Reynoldsa, osłaniającego sobie oczy, z przyrządami do malowania w prawej dłoni, dla mnie też ten obraz należy do najbliższych mi wizerunków — młodości, wchodzenia w życie, poznawania siebie, świata, sztuki?

Kiedy w National Portrait Gallery staliśmy przed autoportretami van Dycka i Reynoldsa, kiedy w Courtauld słuchałem opowieści Erica o jego drodze do Cézanne’a, kiedy przed Panem Pivot Corota w podziemiach National Gallery myślałem o naszej drodze do Czapskiego, połączyła nas miłość do sztuki, zainteresowanie obrazami Londynu, fascynacja Czapskim, jego spojrzeniem — nie tylko na sztukę, także na życie, na obecność wśród ludzi, na umiejętność czytania z zostawianych przez nas i naszych poprzedników znaków. Była to wielka lekcja pamięci i wyobraźni. Pełniej zrozumiałem, czego szukam w obrazach Londynu.

Wojciech Karpiński

Fragmenty książki Obrazy Londynu