Vincent van Gogh

Żółty dom (1888)

(Van Gogh Museum, Amsterdam)


Pisał do siostry, że bardzo go bawi malowanie nocą na miejscu. Istnieje wprawdzie ryzyko pomylenia odcieni, ale to jedyny sposób, aby wyjść poza konwencjonalne przedstawienie nocy jako czerni. Inny obraz z tej serii to Gwiaździsta noc, widok przez rzekę na miasto rozjaśnione gazowym oświetleniem i na niebo roziskrzone gwiazdami.

Kilka nocnych obrazów to tylko kontrastowe tło dla głównego nurtu jego malarstwa, rozżarzonego słońcem. Namalował wówczas Żółty dom, który wynajął już dawniej, a teraz przygotowywał na pracownię dla Gauguina i siebie: „Równocześnie ze szkicem Rozgwieżdżonej nocy przysyłam Ci szkic płótna w formacie 30 przedstawiającego dom i otoczenie w siarczanym słońcu, pod czysto kobaltowym niebem. Mówię Ci, co za trudny motyw! Ale właśnie chcę go pokonać. To straszne, te żółte domy w słońcu i do tego ta niezrównana świeżość błękitu. Cały teren też jest żółty. [...] I dobrze mi robi zmaganie się z trudnościami. A jednak odczuwam straszną potrzebę — powiem to słowo — religii, wówczas wychodzę malować gwiazdy, i wciąż marzę o takim obrazie z grupą żywych postaci — kolegów. [...] Wiktor Hugo powiada: Bóg jest latarnią, która miewa zaćmienia i teraz niewątpliwie przechodzimy przez okres zaćmienia. Chciałbym tylko, żeby wymyślono coś, co by stanowiło dla nas uspokojenie i pocieszenie, tak byśmy przestali czuć się winni i nieszczęśliwi i mogli iść nie błąkając się w samotności czy w nicości; i nie obawiając się każdego kroku, nie drżąc z lęku przed złem, jakie mimo woli możemy wyrządzić innym. Ten Giotto, który, jak wynika z jego biografii, był zawsze cierpiący i zawsze pełen zapału i pomysłów! Chciałbym zdobyć tę pewność, która czyni człowieka szczęśliwym, wesołym, żywym w każdej sytuacji” (543).

Wojciech Karpiński

Fragmenty książki Fajka van Gogha