Vincent van Gogh

Autoportret w drodze do Taraskonu (1888)

(zniszczony w trakcie II wojny światowej)


Jakim był w Arles latem 1888 roku, pod rozpalonym słońcem, w pełni mocy twórczej, pokazał van Gogh na przedziwnym autoportrecie. Obraz cały skąpany w „żółtej nucie”. Droga do Taraskonu żółta, złota, brązowa z pobłyskami czerwieni; żółtobrązowe i zielone pola; dwa drzewa o rdzawobrązowych konarach; ubrany w błękitną bluzę malarz rzuca czarny zygzak cienia, wyrusza w plener w pełnym rynsztunku: żółtozłocisty słomiany kapelusz, żółta koszula, na plecach sztalugi przytroczone żółtymi pasami, w ręku żółte płótno, brązowa twarz tylko zaznaczona dwiema lazurowymi kropkami oczu i czerwonymi kreskami nosa i ust. Zawsze malował z natury, tu namalował naturę, a siebie takim, jakim się wyobrażał; na drodze nie było przecież lustra. Przesłał to płótno bratu, aby dać mu dokładniejsze wyobrażenie o sobie. Ten obraz nie istnieje. Znajdował się w magdeburskim muzeum. Zginął pochłonięty przez płomienie II wojny światowej. Zachowały się tylko reprodukcje.

Odpowiedzi na pytanie, jakim był wtedy w Arles, szukać trzeba na innych płótnach i, jak zawsze, w listach. Ale ten zaginiony obraz przedstawiający go na drodze do Taraskonu stał się obsesyjnym leitmotivem współczesnego malarstwa europejskiego: wizerunek artysty, który samotnie kroczy w poszukiwaniu tematu, okazał się szczególnie bliski malarzom broniącym się przed zalewem abstrakcji, przed sztuką konceptualną. Wariacjom na temat tego dzieła poświęcił Francis Bacon wystawę w 1957 roku. Jego van Gogh podlega Baconowskim metamorfozom, wtapia się w pejzaż, rozmywa. Na malowanych w latach 1978–80 obrazach Rainera Fettinga, wybijającego się twórcy z grupy niemieckich Nowych Dzikich, van Gogh pojawia się w wersji czerwonej, intensywnie zielonej, jasnożółtej, na tle muru berlińskiego, krajobrazu, kolejki nadziemnej, czasem w towarzystwie innego mężczyzny o barczystej sylwetce — Gauguina (Powrót gigantów). Za każdym razem jest to hołd złożony tamtej furii i radości malowania. I chyba także tamtym niepokojom.

Wojciech Karpiński

Fragmenty książki Fajka van Gogha