Van Gogh - Muzeum wyobraźni:

Paul Gauguin „Portret van Gogha malującego słoneczniki”, 1888

(Van Gogh Museum, Amsterdam)


Atmosfera Żółtego Domu szybko uległa zmianie. Obaj artyści kłócili się coraz częściej i ostrzej. Czy rzeczywiście z czasem przenikliwiej zaczęli dostrzegać siebie, odmienność charakterów i talentów? Gauguin namalował w Arles van Gogha, gdy pracuje nad bukietem słoneczników. To znakomity portret. Cały w tonacji złotej, rudej i brązowej. Gauguin twierdził, że nie chodziło mu o realistyczne podobieństwo. A jednak uchwycił z przejmującą konkretnością sam akt malowania. Jest w tym obrazie jakieś dziwne półsenne napięcie — skupiona uwaga i zatracenie. Wspomina Gauguin, że spojrzawszy na ten portret van Gogh powiedział: „Tak, to ja, który zwariowałem”.

Vincent nie namalował Gauguina. Nie chciał go męczyć pozowaniem? Nie czuł się na siłach? A przecież uważał portret za rodzaj szczególnie ważny. Marzył o stworzeniu „nowoczesnego portretu”. Może traktował dotychczasowe prace jako studia przygotowawcze, a prawdziwe portrety powstałyby później, gdyby czas (los) pozwolił. W każdym razie nie namalował ludzi sobie najbliższych.


Wojciech Karpiński

Fragment książki Fajka van Gogha