Vincent van Gogh

Barki w Saintes Maries, 1888

(Van Gogh Museum, Amsterdam)


Pojechał po słońce do Arles. […] Malował okoliczne pola czasem z konturem Arles na horyzoncie. W czerwcu wyrwał się na krótko do Saintes-Maries. Zobaczył morze. Chciał namalować barki, które o świcie układały się na piasku w delikatny deseń jak kwiaty. Denerwował się, że rybacy zbyt wcześnie wypływają na połów, a on potrafi pracować tylko z natury. Pewnego ranka zdołał w ciągu godziny naszkicować stateczki. Potem zrobił z tego obraz. W liście do Thea uznał ten rysunek za dowód rosnącej sprawności ręki. Miał powody do dumy. W rysunku osiągnął w tym czasie zdumiewającą wirtuozerię. Widać ją i w oryginalnych studiach, i w wersjach obrazów, które posyłał na osobnych kartkach przyjaciołom, i wreszcie w błyskawicznych szkicach, wspaniałych, które wplatał w tok listów. Wkrótce zaczęły się sianokosy. Rozkwitały słoneczniki. Pracował jak szalony. „Mam tyle pomysłów, jeśli chodzi o pracę, że mimo samotności nie mam czasu, żeby myśleć i czuć; jestem jak lokomotywa do malowania”

Wojciech Karpiński

Fragmenty książki Fajka van Gogha