Vincent van Gogh

Autoportret, 1888

(Fogg Art Museum, Cambridge, MA)


Van Gogh otrzymał portret Gauguina, który namalował siebie z portretem Bernarda przypiętym do ściany w tle. I autoportret Bernarda, który również zamieścił w tle portret Gauguina. Te dzieła oglądać dziś można w Amsterdamie w Muzeum van Gogha. Na swoim obrazie Gauguin napisał: Les misérables. A l’ami Vincent. Gauguin. Vincent uznał tę aluzję do powieści Wiktora Hugo za metaforę losu nowoczesnych malarzy, ale obraz uderzył go jako zbyt ponury, Gauguin na tym obrazie wydał mu się chory i umęczony, wolał prostą kompozycję autoportretu Bernarda.

Cieszył się, że wreszcie może porównać własne malarstwo z osiągnięciami kolegów. I że jego autoportret, który im posłał, na pewno nie jest gorszy od tamtych. Ten obraz (znajduje się obecnie w harvardzkim Fogg Art Museum) ma w sobie zarazem delikatność i siłę metalicznych płaskorzeźb Pisanella: na seledynowozielonym tle głowa w brązowej tonacji, ostrzyżona prawie na zero, silnie uwypuklony kościec czaszki, mocno zarysowane skuły, oczy skośne, intensywnie brązowe, ciemnobrązowa kurta, jasna koszula bez kołnierza spięta ni to guzem, ni to broszką. W listach kilkakrotnie powtarza, że chciał wyrazić nie tylko własną osobowość, lecz pokazać współczesnego malarza impresjonistę — dlatego zaprezentował się z lekko skośnymi oczami, jak prosty bonza wielbiący wiecznego Buddę. To jeden z momentów równowagi w jego sztuce, jego wymarzona Japonia.


Wojciech Karpiński

Fragmenty książki Fajka van Gogha