Wojciech Karpiński

Rosyjskie zbiory i amerykańskie pieniądze

(Fragment książki Amerykańskie cienie)


2 grudnia 1981, Nowy Jork

Jedną z atrakcji Stanów są dla mnie wspaniałe kolekcje europejskiego malarstwa. Skąd się wzięły? Pojawiły się wcześniej, ale osiągnęły najwyższy po­ziom dopiero w XX wieku. Niełatwo zdobyć obecnie arcydzieła dawnych mistrzów, pieniądze nie wystarczą. Ilość towaru na rynku jest przecież ogra­niczona. Głównym źródłem były arystokratyczne ro­dziny europejskie będące w kłopotach finansowych. Angielscy lordowie, książęta Rzeszy wyprzedawali na aukcjach rodowe skarby. Wiedzieli, że za oceanem dostaną najwyższą cenę. Potok dzieł trwał nieprzer­wanie. Przybywały także z Polski. Rodzina Tarno­wskich sprzedała Lisowczyka,jedno z niewielu arcy­dzieł będących w polskich rękach. Obecnie jeździec Rembrandta stanowi ozdobę Frick Collection w No­wym Jorku. Tryptyk de Mérode Mistrza z Flémalle, perła średniowiecznych zbiorów w Cloisters, należał do książąt de Mérode od niepamiętnych czasów. Sprzedany został potajemnie za milion dolarów. Waszyngtońska National Gallery szczyci się delikatną i chłodną Ginevrą de’ Benci,jedynym obrazem Leo­narda poza Europą. Został kupiony od księcia Lichtensteinu. Cenę za obopólną zgodą zatajono. Wiado­mo, że była astronomiczna.

Ważnym źródłem waszyngtońskiej National Gal­lery były kolekcje rosyjskie. Po rewolucji przybyła na Zachód fala emigrantów. Niektórzy przywieźli ze sobą ocalone resztki zbiorów. Stanowiły dla nich źródło utrzymania. Książę Feliks Jusupow, zabójca Raspu­tina, zachował przy sobie Portret damy z wachlarzem ze strusich piór,jeden z najpiękniejszych portretów Rembrandta. Sprzedał go w 1921 roku do filadelfij­skich zbiorów Widenera z klauzulą, że jest do tego kroku zmuszony okolicznościami, lecz zastrzega sobie prawo odkupienia dzieła, gdy sytuacja w jego ojczyźnie ulegnie zmianie... do 1924 roku. Głównym dostawcą amerykańskich zbieraczy nie byli jednak zbiedniali emigranci, lecz nowi władcy porewolucyjnej Rosji. Odwróciła się karta. Obrazy, niegdyś namiętnie kupowane przez carów, teraz wyprzedawali nowi ca­rowie, aby zdobyć fundusze na międzynarodową dzia­łalność rewolucyjną.

Katarzyna rozpoczęła gromadzenie zachodnich kolekcji. Jej wysłannicy przy europejskich dworach mieli za zadanie śledzić ważniejsze aukcje. Kupowała obrazy od Fryderyka Pruskiego (m.in. Rembrandta Szlachcic polski, Józef oskarżany przez żonę Putyfara, Turek).Z kolekcji Crozat, zdobytej przy pomocy Diderota, zawędrowały Dziewczyna z miotłą i Kobieta trzymająca goździk Rembrandta oraz Święty Jerzy ze smokiem Rafaela. Ze zbiorów Walpole’a caryca nabyła wielkie portrety van Dycka, Innocentego X Velázqueza, Portret młodego mężczyzny Halsa. Po jej śmierci fala zakupów trwała. Aleksander I uzyskał Pokłon Trzech Króli Botticellego. Mikołaj zdobył Madonnę Alba Rafaela, Wenus z lustrem Tycjana, Zwiastowa­nie van Eycka. Wszystkie te dzieła powędrowały na początku lat trzydziestych do Stanów, do kolekcji Mellona. Obecnie są ozdobą waszyngtońskiej National Gallery.

Decyzja o wyprzedaży skarbów sztuki zapadła potajemnie. Wiadomo, że sprzeciwiali się jej kuratorzy muzeów. Podjął ją Mikojan, zapewne z polecenia sa­mego Stalina. Jeden z pracowników Ermitażu opi­suje, jak kazano mu wiosną 1930 roku zostać wie­czorem w muzeum, zdjąć z galerii Zwiastowanie van Eycka, przekazać je wysokiemu dygnitarzowi, a na pustym miejscu powiesić inny obraz. Wkrótce van Eyck znalazł się za oceanem. Od tych czasów nie publikowano katalogu rosyjskich zbiorów. Nie wolno było zamieszczać reprodukcji takich dzieł jak Madon­na Alba Rafaela, Portret Innocentego X Velázqueza, Wenus z lustrem Tycjana. Przedostawały się cicha­czem, lecz z oficjalnym błogosławieństwem na Zachód, głównie do kolekcji Mellona. W początkowym okresie rząd sowiecki sprzedawał na licytacjach, prze­ważnie w Wiedniu i Berlinie, skonfiskowane mienie, srebra, biżuterię, meble. Wyniki były mizerne. Otrzy­mywano skromne ceny. Bano się także procesów, wytaczanych przez emigrantów, którzy odnajdywali swoje dobra w zachodnich antykwariatach. Zaczęto więc wyprzedawać arcydzieła Ermitażu.

Wysyłano je po kryjomu. Transakcje odbywały się w dziwnej atmosferze. Jeden z wysłanników spę­dził kilkanaście dni zamknięty w leningradzkim ho­telu, gdzie objadał się kawiorem. Nie pozwolono mu z nikim rozmawiać. Wreszcie nadeszła oczekiwana decyzja. Na sprzedaż były — wiemy to obecnie z po­woli odsłanianych amerykańskich źródeł, w Rosji wciąż panuje milczenie na ten temat — prawie wszy­stkie skarby w narodowych zbiorach. Kupno zależało tylko od zgody na proponowaną cenę. Ogółem wpływy władz sowieckich ocenia się na około piętnastu mi­lionów dolarów. Mellon, główny nabywca, wydał około siedmiu milionów. Władze żądały zawrotnych cen. Inna rzecz, że dzisiaj nie są to kwoty olbrzymie. Chwila skąpstwa spowodowała, że dwa spośród naj­większych arcydzieł malarstwa światowego, dwa do­słownie bezcenne dzieła z Ermitażu, Judyta Giorgione’a i Madonna Benois Leonarda, nie znajdują się w Ameryce.

To Calouste Gulbenkian, anglo-ormiański magnat naftowy, namówił władców sowieckich do wyprzedaży narodowych kolekcji. Później, uniesiony ambicją przy jakimś niepowodzeniu, przestał interesować się obra­zami z Ermitażu. Żałował tego całe życie, a Andrew Mellon zdobył wspaniały łup. Gulbenkian zdołał jed­nak zrealizować swoje marzenie, kupić jeden z najpiękniejszych portretów Rubensa, Helenę Fourment. Pakowano to dzieło w Ermitażu nocą. Skrzynie zbi­jano przy blasku świec. Rubens wyjeżdżał na Zachód.

Wojciech Karpiński

Fragment książki Amerykańskie cienie