Hans Holbein
Księżniczka Krystyna (National Gallery)
Księżniczka Krystyna (National Gallery)
Księżniczka Krystyna (raczej księżna, bo gdy ją Holbein malował, była nie tylko córką duńskiego króla, lecz również młodziutką wdową po księciu Mediolanu) budzi czułość cieniem uśmiechu, delikatną arabeską splecionych palców, portret „domowy” i oficjalny, wdowa po władcy i młoda dziewczyna. Zawsze myślę o Gałczyńskim, napisał zaraz po wojnie wiersz Na dłonie Krystyny księżniczki Mediolanu malowanej przez malarza Holbeina.
Istnieje tylko ten, słynny od dawna, jej portret przez Holbeina. Został zakupiony do zbiorów narodowych w 1909, od wieków był w posiadaniu Howardów książąt Norfolk, coś mi się wydaje, że chciał ją kupić Morgan, Anglicy zrobili wszystko, aby nie dostała się w ręce jankeskiego milionera, zorganizowano zbiórkę narodową. Nie mógł być w Belgii nazajutrz po wojnie, gdzie Gałczyński odbywał pielgrzymkę do dłoni księżniczki Krystyny. Wiadomo jednak o kilku kopiach tego obrazu. A może ta pielgrzymka odbywała się po rozmowie, może po oglądaniu albumu, tylko w wyobraźni. I zresztą mowa jest o łokciach, których nie widać na obrazie, o uszach, które są zasłonięte czarnym czepkiem. Ale Gałczyński otwarcie mówi, że ta pielgrzymka była do Natalii, był to przypływ sumienia po wzejściu księżyca. Jakkolwiek było, dłonie wzruszającej szesnastoletniej dziewczynki‑wdowy na zawsze złączone są dla mnie z cudacznymi wyznaniami miłosnymi Gałczyńskiego. Co tu dużo mówić, to jeden z niezwykłych przykładów, czym może być oddziaływanie malarstwa, choćby poeta nie oglądał nigdy oryginału; przekazał, czym może być trafnie wysłuchana mowa obrazów:
W Lingen, w hotelu „Naave”,
pod blaskiem śmiesznych meluzyn,
piliśmy czarną kawę:
ja, pan Starzyński i Muzy
wyzwolone przez Eisenhowera
i Żukowa, i desant Claira —
a muzy były pijane,
trochę z wosku, trochę przeszminkowane:
Euterpe, Klio i Talia.
W Polsce została Natalia.
I nagle Jul: — Trubadurze
od szpady i mandoliny,
chce pan, to panu pokażę
dłonie księżniczki Krystyny.
— Chcę. — I się rozpoczęła
po schodach ta podróż chwiejna:
Szedł Julek, Talia i Klio
w pielgrzymce do pana Holbeina,
na końcu ja, drżąc jak trzcina.
Więc śmiała się ze mnie Talia.
Sądziłem, że będzie Krystyna,
a to właśnie była Natalia:
łokcie podobnie śmieszne,
uszy z drogiego kamienia.
(Deszcz ustał. I księżyc wzeszedł.
I zaczął się przypływ sumienia).
Wrzasnąłem jak we śnie, widząc
takie same dłonie‑konwalie —
i łzy na Krystynę upadły,
na Talię i na Natalię.
Ślady tych łez, echo tego okrzyku tkwią na zawsze w uśmiechu księżniczki, w jej dłoniach splecionych jak bukiecik konwalii.
Portret Holbeina przedstawiający księżną Mediolanu pojawia się także w szczególnie mi bliskim wierszu Iłłakowiczówny Wyznanie — oto jego początek:
Szukać mnie?!... Więc raczej w Termopilach,
w zmyślonych krajach u Szekspira,
na Lermontowowskim Krymie i Kaukazie.
A zawsze — w obrazie
owej Krystyny księżnej Mediolanu,
w Emaus Rembrandta,
w skałach Leonarda...
W balladzie starego Uhlanda.
Wojciech Karpiński
Fragment książki Obrazy Londynu