Vincent van Gogh

Portret Panny Ravoux (1890)


Inny portret malowany w te dni w Auvers przedstawia córkę oberżystów Adelinę Ravoux. Miała wówczas niecałe trzynaście lat. Po przeszło sześćdziesięciu latach odnaleźli ją francuscy dziennikarze. Jej wspomnienia budzą zaufanie brakiem pewności — przyznaje, że wielu rzeczy nie pamięta. Była wówczas jeszcze prawie dzieckiem. Portret nie wydawał się jej podobny. Ale z dumą pozowała prawdziwemu malarzowi. Ubrana była w niebieską nową sukienkę, po latach ją pamięta najlepiej. Malarz nie odzywał się prawie wcale. Chwalił tylko, że grzecznie pozuje. Milczał. Cały czas palił fajkę.

Zachowały się trzy wersje portretu. Zwłaszcza na jednej, tej malowanej z modela, uderza intensywność i zróżnicowanie błękitów. Szafirowe tło, niebieskie oczy, niebieska wstążka we włosach, niebieska sukienka — „Wariacje na temat błękitu”, to właściwy tytuł portretu. Dziewczynka pokazana z profilu siedzi sztywno. Wyraziście obrysowana sylwetka przypomina emblematyczne figury na witrażach. Van Gogh namalował ich nowoczesną wersję uderzającą kolorystycznym wyrafinowaniem, nie studium psychologiczne, lecz apoteozę kolorów.

Na zdjęciu z 1954 roku ponad siedemdziesięcioletnia kobieta w okularach patrzy na reprodukcję obrazu, na którym ma lat kilkanaście. Uderza podobieństwo obu twarzy — van Gogh potrafił w dziewczynce odgadnąć kobietę, którą się stanie. O namalowanym przez Picassa portrecie Gertrudy Stein, dziś w nowojorskim Metropolitan, mówiono, że z czasem cechy podobieństwa stawały się coraz bardziej widoczne. Czy to jest władza wielkich malarzy, że potrafią czytać nagromadzone warstwy czasu, że potrafią oddawać i to, co stałe, i to, co zmienne? A może jest inaczej, może to sztuka nowoczesna oddala się od portretu psychologicznego, ukazującego człowieka w określonym momencie fizycznego i psychicznego rozwoju, ku wizerunkom emblematycznym, dającym skrótowy znak postaci, nieraz czytelny jutro czy pojutrze bardziej niż dziś?

Portret panny Ravoux, uderzający dyscypliną i wyszukaniem kolorystycznym, opowiada także o micie van Gogha, o reakcjach, zmiennych w czasie, na jego sztukę. Obraz nie był specjalnie ceniony przez państwa Ravoux. Otrzymali od malarza jeszcze Merostwo w Auvers. Około 1905 roku prowadzili kawiarnię w Meulan koło Wersalu. Obok w hotelu mieszkała grupa malarzy: dwóch Amerykanów, Niemiec, Holender, którzy dowiedzieli się o obrazach van Gogha w posiadaniu pana Ravoux. Poprosili o ich obejrzenie. Przekonywali pana Ravoux, że farba się łuszczy i płótna wymagają fachowej konserwacji. Zaproponowali kupno. Za ile? Pan Ravoux spojrzał na czwórkę malarzy i powiedział: „Dajcie każdy po 10 franków”. W ten sposób jeszcze w 1905 roku udało się kupić dwa van Goghi za 40 franków. W połowie naszego stulecia zadawano podobno na seminariach ekonomicznych pytanie, jak najlepiej można było zainwestować pieniądze na początku wieku. Właściwa odpowiedź miała brzmieć: drugą najkorzystniejszą lokatą były akcje General Motors, pierwszą było bowiem kupno obrazów van Gogha. Od tego czasu General Motors popadł w tarapaty. Van Gogh stał się jeszcze bardziej korzystną inwestycją. W roku 1988 jedna z wersji portretu Adeliny Ravoux sprzedana została w Nowym Jorku za ponad 12 milionów dolarów.


Wojciech Karpiński

Fragment książki Fajka van Gogha